Śląsk - Legia. Na co muszą zwrócić uwagę mistrzowie Polski? [PIĘĆ PUNKTÓW]
W niedzielę Legia zagra ze Śląskiem już po raz piąty w tym sezonie. Co wynika z czterech dotychczasowych spotkań, z których dwa legioniści wygrali (4:3 i 3:1) i dwa zremisowali (po 1:1)?
Stałe fragmenty Brzyskiego
O tym, że stałe fragmenty są bardzo groźną bronią Legii, nie trzeba nikogo przekonywać - mistrzowie Polski strzelili po nich najwięcej w lidze, 21 goli (czyli 36 proc. z wszystkich 58). A Śląsk jest zespołem, który o sile schematów drużyny Henninga Berga przekonał się wybitnie boleśnie. Cztery z dziewięciu goli, jakie warszawianie strzelili wrocławianom w tym sezonie, padło po dośrodkowaniach z rzutów rożnych.
We wrześniu w Warszawie, gdy mistrzowie Polski wygrali 4:3, Mariusza Pawełka po centrach Tomasza Brzyskiego z narożnika boiska, dwukrotnie pokonał Dossa Junior. Podobnej sztuki w marcu we Wrocławiu dokonał Jakub Rzeźniczak, a kilka minut po nim Tomasz Jodłowiec - obaj znów po centrach Brzyskiego. Dwie pierwsze bramki pozwoliły Legii na kontrolę gry i wygraną 3:1.
- Na pewno będzie to bardzo ważny element do którego musimy się przygotować. To nie jest tak, że w ten sposób Legia pokarała tylko nas, bo ona karze całą ligę. Warszawianie strzelili najwięcej goli w ekstraklasie po rzutach rożnych czy stałych fragmentach gry, więc to bardzo ważne, by ten jej atut zneutralizować - mówi trener Śląska Tadeusz Pawłowski.
Żyro następcą Radovicia
Jeżeli mielibyśmy doszukiwać się elementów, którymi - poza stałymi fragmentami - Legia potrafiła zagrozić wrocławianom, to musielibyśmy skupić się na indywidualnościach. Zawodnikiem, któremu przeciwko Śląskowi grało się wybitnie dobrze był Miroslav Radović. Serb, przed transferem do Chin, w swoich ostatnich czterech meczach (dwóch z poprzedniego sezonu) przeciwko wrocławianom zdobył cztery bramki.
31-latka przy Łazienkowskiej już nie ma, rolę kata Śląska wziął na swoje barki Michał Żyro. W trzech ostatnich spotkaniach między obiema drużynami skrzydłowy dwukrotnie wpisywał się na listę strzelców (po jednym golu w obu ćwierćfinałach Pucharu Polski) oraz zaliczył jedną asystę (przy golu Michała Kucharczyka w ligowym spotkaniu w marcu). Statystyki 23-latka przeciwko drużynie Pawłowskiego każą zastanowić się czy Żyro, mimo słabszej formy, powinien siadać na ławce rezerwowych. W Legii jest przekonanie, że zmiany są konieczne, ale może akurat kata Śląska warto mieć na boisku?
Jeśli patent na Śląsk ma ostatnio Żyro, tak przeciwko Legii wybitnie lubi grać Marco Paixao. Portugalski napastnik w sześciu ostatnich meczach z mistrzem Polski strzelił cztery gole. W tym sezonie po razie pokonywał Duszana Kuciaka (w Pucharze Polski) i Arkadiusza Malarza (w lidze). Dwukrotnie wpisywał się także na listę strzelców w poprzednim sezonie.
30-latek w ostatnim czasie przeżywa jednak trudne chwile. W tym sezonie nie jest już tak skuteczny jak w poprzednim sezonie (tylko pięć goli w ekstraklasie, wcześniej 21), na początku rundy stracił też opaskę kapitana zespołu. Niemal przesądzone jest, że latem opuści Dolny Śląsk - zainteresowany nim jest m.in. Lech Poznań. Trener Pawłowski podobno ma dość małego zaangażowania zawodnika w grę, dlatego być może portugalskiego napastnika na murawie nie obejrzymy już do końca sezonu. Ale jeśli nagle zagra przeciwko Legii, to lepiej na niego uważać.
Walka o środek pola
Taktycznym założeniem trenera Śląska jest posiadanie piłki i kontrola gry. Pawłowski swojej filozofii trzymał się nawet w starciu z teoretycznie silniejszą Legią i wychodził na tym nieźle - głównie dzięki dobrej postawie środka pola. Warszawianie zwykle wygrywali, ale mieli ogromne problemy z rywalami zarówno jesienią w lidze, jak i w obu ćwierćfinałach Pucharu Polski. We wrześniu, po przechwytach i szybkich kontratakach wrocławianie strzelili dwa gole - Kuciaka pokonywali Robert Pich i Flavio Paixao. Bramkę po uderzeniu z dystansu zdobył wtedy też Sebastian Mila.
Dopiero ligowe spotkanie rozegrane kilka dni po rewanżu w Pucharze Polski było pierwszym, w którym drużyna Berga potrafiła zdominować przeciwnika w środku pola. Wszystko dzięki płynnemu przechodzeniu z ustawienia 4-5-1 do 4-4-2, gdzie Jodłowca i Ivicę Vrdoljaka wspomagali Ondrej Duda i Marek Saganowski, a do ataku przesuwali się skrzydłowi. Norweski szkoleniowiec zdaje się wyciągać wnioski z tamtego meczu, bo na treningach przed niedzielnym spotkaniem do gry szykuje Dominika Furmana, który miałby wesprzeć w drugiej linii dwóch defensywnych pomocników.
Koncentracja od początku do końca
Legioniści znów mają problem z odpowiednią koncentracją na początku pierwszej i drugiej połowy. Warszawian ostatnio dwukrotnie zaskoczył Lech, wcześniej zrobiła to Pogoń. Ale udawało się też to Śląskowi. Jesienią przy Łazienkowskiej zaraz po przerwie, po stracie Kucharczyka, gola na 2:3 strzelił Pich. W doliczonym czasie na 3:4 po stracie Radovicia bramkę zdobył Flavio Paixao.
Podobnie było w wiosennych meczach Pucharu Polski. W pierwszym spotkaniu w ostatnich sekundach gry po fatalnym błędzie Łukasza Brozia strzelił Marco Paixao. W rewanżu złą interwencję Kuciaka w 12 min. wykorzystał Peter Grajciar.
Ciekawostka dotycząca koncentracji - w 2013 roku, w rewanżowym meczu finału Pucharu Polski właśnie ze Śląskiem Michał Żewłakow strzelił samobójczego gola już w 2. minucie spotkania i już do końca drżała o trofeum...
Lech Poznań - Jagiellonia Białystok. "Najlepsza pozycja dla Tamasa Kadara to środek obrony"
- Tamas Kadar przyszedł do nas zimą i jesteśmy naprawdę zadowoleni z jego umiejętności piłkarskich oraz podejścia do pracy. Kiedy tylko potrzebowaliśmy go na boisku, to właściwie nigdy nas nie zawiódł - mówi drugi trener Lecha Poznań Tomasz Rząsa.
Można powiedzieć, że dla takich właśnie momentów w sezonie, kluby rozbudowują swoje kadry. W decydującej fazie rozgrywek ze składu drużyny Macieja Skorży wypadł Paulus Arajuuri, który jest zawieszony za żółte kartki. Złamany nos ma Maciej Wilusz i trenuje w specjalnej masce, a na zgrupowaniu kadry U-19 przebywa Jan Bednarek. W tej sytuacji do składu ma wskoczyć Tamas Kadar, sprowadzony zimą za 450 tysięcy euro reprezentant Węgier
Choć gra niewiele, bo na ogół jest rezerwowym, to spisuje się na miarę oczekiwań. Tamas Kadar na środowym treningu obrońców najczęściej grał w parze z Marcinem Kamińskim i to oni mają w niedzielę stworzyć duet stoperów. - Tamas Kadar przyszedł do nas zimą i jesteśmy naprawdę zadowoleni z jego umiejętności piłkarskich oraz podejścia do pracy. Kiedy tylko potrzebowaliśmy go na boisku, to właściwie nigdy nas nie zawiódł - mówi Tomasz Rząsa. - W meczu zPodbeskidziem Bielsko-Biała zagrał 90 minut i było to bardzo dobre spotkanie w wykonaniu Tamasa. Naturalna kolej jest taka, że jest teraz jednym z głównych kandydatów do zastąpienia Paulusa.
Drugi trener Lecha Poznań przyznaje, że Tamas Kadar jest wręcz stworzony do gry na środku obrony. - W swoim poprzednim klubie czy reprezentacji Węgier grywał na lewej stronie obrony, a czasami jako defensywny pomocnik. Jego najlepsza pozycja to środek obrony, tam pokazuje pełnię swoich możliwości - twierdzi Tomasz Rząsa.
Drugi trener Lecha Poznań przyznaje, że Tamas Kadar jest wręcz stworzony do gry na środku obrony. - W swoim poprzednim klubie czy reprezentacji Węgier grywał na lewej stronie obrony, a czasami jako defensywny pomocnik. Jego najlepsza pozycja to środek obrony, tam pokazuje pełnię swoich możliwości - twierdzi Tomasz Rząsa.
Nenhum comentário:
Postar um comentário