W swoim przedostatnim meczu fazy grupowej Ligi Europy Legia Warszawa wygrała u siebie 1-0 (1-0) z FC Midtjylland. Bramkę dla gospodarzy strzelił w 35. minucie głową Aleksandar Prijović. Podopieczni Stanisława Czerczesowa cały czas są w grze o awans do 1/16 finału, ale muszą pokonać w ostatnim meczu Napoli.
Choć o wygraną musieli walczyć przede wszystkim gospodarze, to inicjatywę na początku przejęli Duńczycy. Już w pierwszym kwadransie dwa razy rywali postraszył Erik Sviatchenko, jednak najpierw po wyrzucie z autu, a potem po rzucie rożnym głową posyłał piłkę nad bramką Arkadiusza Malarza. W 23. minucie szczęścia z dystansu spróbował Pione Sisto - na lewej stronie poczekał chwilę aż zdecydował się na strzał. Futbolówka wylądowała jednak tylko w bocznej siatce.
Legia odgryzła się dopiero w 30. minucie. Ivan Tričkovski ruszył do przodu, zagrał do Aleksandra Prijovicia, a ten w "szesnastce" natychmiast odegrał za siebie do Nemanji Nikolicia. Reprezentant Węgier przerzucił sobie piłkę na prawą nogę i przy próbie mocnego strzału z powietrza z kilku metrów źle trafił w futbolówkę i ze spokojem złapał ją Mikkel Andersen. Dużo lepiej było pięć minut później - Igor Lewczuk dośrodkował ze środka pola w pole karne do Prijovicia, a Szwajcar z Kianem Hansenem na plecach przelobował głową z kilkunastu metrów bramkarza i dał swojej drużynie prowadzenie.
W 54. minucie było bardzo groźnie po akcji Midtjylland - Daniel Royer poszukał miejsca do strzału prawą nogą sprzed pola karnego, a mocno uderzona futbolówka odbiła się Malarzowi od klatki piersiowej i tylko szybkie nakrycie jej ciałem uratowało warszawiaków od straty bramki. Chwilę potem po drugiej stronie boiska szczęścia z rzutu wolnego z ponad 20 metrów spróbował Stojan Vranješ, ale uderzył minimalnie niecelnie. W odpowiedzi Duńczycy - z lewej strony pola karnego wprowadzony w przerwie na boisko Awer Mabil uderzył natychmiast po dośrodkowaniu. Na szczęście dla Legii nieupilnowany Australijczyk z kilku metrów posłał futbolówkę wysoko nad bramką.
Mecz zdecydowanie nabrał szybkości w drugiej połowie. W 68. minucie Lewczuk zapędził się aż pod pole karne rywala, poszukał sobie miejsca do strzału i prawą nogą trafił prosto w golkipera. W bardzo podobnej sytuacji kilka minut później obok bramki uderzył Łukasz Broź. Lewy obrońca stołecznego klubu także postanowił popędzić do przodu i sprzed pola karnego spróbować strzału prawą nogą. Już w 90. minucie przy linii końcowej Bartosz Bereszyński dzielnie powalczył o piłkę przy linii końcowej, dostrzegł przed bramką Nikolicia i zagrał tam, a Węgier z bliska zdołał tylko musnąć piętą piłkę i ta wyszła za linię końcową.
26 listopada 2015, 21:05 - Warszawa (Stadion Wojska Polskiego)
Legia Warszawa 1-0 FC Midtjylland
Aleksandar Prijović 35
Legia: 1. Arkadiusz Malarz - 19. Bartosz Bereszyński, 4. Igor Lewczuk, 3. Tomasz Jodłowiec, 28. Łukasz Broź - 18. Michał Kucharczyk, 8. Ondrej Duda, 23. Stojan Vranješ, 99. Aleksandar Prijović (63, 6. Guilherme), 20. Ivan Tričkovski (82, 33. Michał Żyro) - 11. Nemanja Nikolić(90, 9. Marek Saganowski).
Midtjylland: 31. Mikkel Andersen - 28. André Rømer, 2. Kian Hansen, 4. Erik Sviatchenko, 70. Filip Novák - 77. Daniel Royer, 3. Tim Sparv, 7. Jakob Poulsen, 17. Kristoffer Olsson (69, 10. Martin Pušić), 27. Pione Sisto (46, 45. Awer Mabil) - 9. Morten Rasmussen (36, 33. Paul Onuachu).
żółte kartki: Duda, Żyro - Rømer, Sparv, Poulsen.
sędziował: Andre Marriner (Anglia).
widzów: 9568.
Poza składem gości znalazł się Patryk Wolański.
Tabela grupy D:
Legia odgryzła się dopiero w 30. minucie. Ivan Tričkovski ruszył do przodu, zagrał do Aleksandra Prijovicia, a ten w "szesnastce" natychmiast odegrał za siebie do Nemanji Nikolicia. Reprezentant Węgier przerzucił sobie piłkę na prawą nogę i przy próbie mocnego strzału z powietrza z kilku metrów źle trafił w futbolówkę i ze spokojem złapał ją Mikkel Andersen. Dużo lepiej było pięć minut później - Igor Lewczuk dośrodkował ze środka pola w pole karne do Prijovicia, a Szwajcar z Kianem Hansenem na plecach przelobował głową z kilkunastu metrów bramkarza i dał swojej drużynie prowadzenie.
W 54. minucie było bardzo groźnie po akcji Midtjylland - Daniel Royer poszukał miejsca do strzału prawą nogą sprzed pola karnego, a mocno uderzona futbolówka odbiła się Malarzowi od klatki piersiowej i tylko szybkie nakrycie jej ciałem uratowało warszawiaków od straty bramki. Chwilę potem po drugiej stronie boiska szczęścia z rzutu wolnego z ponad 20 metrów spróbował Stojan Vranješ, ale uderzył minimalnie niecelnie. W odpowiedzi Duńczycy - z lewej strony pola karnego wprowadzony w przerwie na boisko Awer Mabil uderzył natychmiast po dośrodkowaniu. Na szczęście dla Legii nieupilnowany Australijczyk z kilku metrów posłał futbolówkę wysoko nad bramką.
Mecz zdecydowanie nabrał szybkości w drugiej połowie. W 68. minucie Lewczuk zapędził się aż pod pole karne rywala, poszukał sobie miejsca do strzału i prawą nogą trafił prosto w golkipera. W bardzo podobnej sytuacji kilka minut później obok bramki uderzył Łukasz Broź. Lewy obrońca stołecznego klubu także postanowił popędzić do przodu i sprzed pola karnego spróbować strzału prawą nogą. Już w 90. minucie przy linii końcowej Bartosz Bereszyński dzielnie powalczył o piłkę przy linii końcowej, dostrzegł przed bramką Nikolicia i zagrał tam, a Węgier z bliska zdołał tylko musnąć piętą piłkę i ta wyszła za linię końcową.
26 listopada 2015, 21:05 - Warszawa (Stadion Wojska Polskiego)
Legia Warszawa 1-0 FC Midtjylland
Aleksandar Prijović 35
Legia: 1. Arkadiusz Malarz - 19. Bartosz Bereszyński, 4. Igor Lewczuk, 3. Tomasz Jodłowiec, 28. Łukasz Broź - 18. Michał Kucharczyk, 8. Ondrej Duda, 23. Stojan Vranješ, 99. Aleksandar Prijović (63, 6. Guilherme), 20. Ivan Tričkovski (82, 33. Michał Żyro) - 11. Nemanja Nikolić(90, 9. Marek Saganowski).
Midtjylland: 31. Mikkel Andersen - 28. André Rømer, 2. Kian Hansen, 4. Erik Sviatchenko, 70. Filip Novák - 77. Daniel Royer, 3. Tim Sparv, 7. Jakob Poulsen, 17. Kristoffer Olsson (69, 10. Martin Pušić), 27. Pione Sisto (46, 45. Awer Mabil) - 9. Morten Rasmussen (36, 33. Paul Onuachu).
żółte kartki: Duda, Żyro - Rømer, Sparv, Poulsen.
sędziował: Andre Marriner (Anglia).
widzów: 9568.
Poza składem gości znalazł się Patryk Wolański.
Tabela grupy D:
1. SSC Napoli 5 15 17- 1 2. FC Midtjylland 5 6 5-11 3. Club Brugge KV 5 4 3-10 4. Legia Warszawa 5 4 2- 5
Liga Europy 2015/2016
Jeszcze nie wszystko stracone. Legia pokonała FC Midtjylland i wciąż może wyjść z grupy
Legioniści, pokonując 1:0 Mitdtjylland, przekonali się, że Duńczycy to żadni mocarze. A przy tym zachowali cień szansy na awans do 1/16 finału Ligi Europy.
Już od poprzedniego meczu w 4. kolejce LE z Brugge (0:1) wiadomo było, że Legia, by spróbować awansować do 1/16 finału, a także wygrzebać się z dna tabeli grupy D, musi z Mitdtyjlland wygrać. To się udało - wicemistrz Polski pokonał w czwartek mistrza Danii 1:0. Ale to jeszcze niestety nic nie oznacza. Teraz czas na drugą, trudniejszą część planu, którego powodzenie zależy nie tylko od Legii. Ta jedyne co może, a właściwie musi zrobić, to w ostatniej kolejce ograć na wyjeździe niepokonane dotąd Napoli (10 grudnia) i liczyć na to, że Midtjylland i Brugge podzielą się punktami.
- To był bardzo napięty mecz. Gdyby nasi rywale wygrali, to byliby pewni awansu, a tak wszystko jest jeszcze otwarte, walczymy dalej - powiedział po spotkaniu Stanisław Czerczesow. - Na razie o planie na spotkanie z Napoli opowiadał jednak nie będę. Mamy sporo czasu, by go obmyślić - dodał.
Po tym, jak w 34. minucie Aleksandar Prijović skierował piłkę w prawy górny róg bramki Midtjylland, ze swoich miejsc poderwali się wszyscy trzej właściciele Legii. Siedzący obok siebie Bogusław Leśnodorski, Dariusz Mioduski i Maciej Wandzel przybili sobie piątki, uściskali się. Mieli pełne prawo się cieszyć, bo nie dość, że Legia rozgrywała swój najlepszy mecz w tej edycji LE, to sam gol Prijovicia też był przedniej urody. Do tego był zaskakujący, bo Szwajcar, choć mierzy 191 cm wzrostu, raczej uznawany jest za gracza, który głową strzelać goli nie potrafi. A jednak... coś tam umie.
Ale Legia właściwie pierwszego gola powinna strzelić cztery minuty wcześniej. W sytuacji sam na sam z Andersenem znalazł się wtedy Nemanja Nikolić. Napastnik Legii okazję miał doskonałą, ale uderzył źle - piłka po jego strzale zrobiła kozioł i bramkarz Mitdtyjlland nie miał problemu, by ją chwycić.
Z perspektywy całego meczu pretensji do Nikolicia, ale też całej Legii, mieć jednak nie można. Ta przez 90 minut grała swoje, była lepsza od Duńczyków. Na co wskazywał już sam początek spotkania. Statystyki mówiły co prawda co innego - w pierwszych 20 minutach to goście oddali trzy strzały (niecelne), a gospodarze zero - ale sama gra, boisko, wskazywały już tylko na Legię. Na nim piłkarze Czerczesowa nie zawodzili. Grali agresywnie, wysoko atakowali rywali, odbierali im piłkę. Słowem, dominowali. Może nie była to miażdżąca przewaga, ale jednak zauważalna.
Bez trzech podstawowych zawodników, i do to tego trzech broniących (Duszana Kuciaka, Jakuba Rzeźniczaka, Michała Pazdana), Legia rozpoczęła mecz z Midtjylland. Czerczesow cofnął do środka defensywy reprezentanta Polski Tomasza Jodłowca, decydując się tym samym na grę tylko jednym defensywnym pomocnikiem (Stojanem Vranjesem). Mimo to wicemistrz Polski dobrze zagęszczał środek pola, wypracowywał sobie w tej strefie przewagę. Duża w tym zasługa Ondreja Dudy, który choć jest piłkarzem na wskroś ofensywnym, to w meczu z Duńczykami często cofał się do środkowej linii, gdzie starał się wspomagać Vranjesa.
Sklecona naprędce formacja defensywna, zestawiona po raz pierwszy i pewnie ostatni, nie zawodziła. Pierwsza połowa była niezła w wykonaniu legionistów. Pod ich bramką groźnie zrobiło się dopiero w 53. minucie, kiedy Arkadiusz Malarz nie złapał piłki po uderzeniu Daniela Royera. Ta wyleciała mu z rąk, pierwsi doskoczyli do niej gracze Midtjylland, ale Malarz w ostatniej chwili zdążył się podnieść i chwycić futbolówkę.
Legioniści do końca meczu próbowali atakować, ale nie grali jakoś wariacko. Dość swobodnie wymieniali sobie podania na połowie Duńczyków, ale brakowało tego ostatniego, kluczowego. Czasami też lepszego wykończenia - tak jak w akcji z 90. minuty, kiedy po dobrym zagraniu Bartosza Bereszyńskiego z kilku metrów piętką przestrzelił Nikolić.
Walka jednak była, świadomość własnych umiejętności też. Teraz potrzebna jest wiara, bo choć w czwartek legioniści przekonali się, że Duńczycy to żadni mocarze, to w Neapolu czeka ich o wiele trudniejsze zadanie. Włosi w LE nie przegrali jeszcze meczu, ich bilans bramkowy to 17-1.
Po tym, jak w 34. minucie Aleksandar Prijović skierował piłkę w prawy górny róg bramki Midtjylland, ze swoich miejsc poderwali się wszyscy trzej właściciele Legii. Siedzący obok siebie Bogusław Leśnodorski, Dariusz Mioduski i Maciej Wandzel przybili sobie piątki, uściskali się. Mieli pełne prawo się cieszyć, bo nie dość, że Legia rozgrywała swój najlepszy mecz w tej edycji LE, to sam gol Prijovicia też był przedniej urody. Do tego był zaskakujący, bo Szwajcar, choć mierzy 191 cm wzrostu, raczej uznawany jest za gracza, który głową strzelać goli nie potrafi. A jednak... coś tam umie.
Ale Legia właściwie pierwszego gola powinna strzelić cztery minuty wcześniej. W sytuacji sam na sam z Andersenem znalazł się wtedy Nemanja Nikolić. Napastnik Legii okazję miał doskonałą, ale uderzył źle - piłka po jego strzale zrobiła kozioł i bramkarz Mitdtyjlland nie miał problemu, by ją chwycić.
Z perspektywy całego meczu pretensji do Nikolicia, ale też całej Legii, mieć jednak nie można. Ta przez 90 minut grała swoje, była lepsza od Duńczyków. Na co wskazywał już sam początek spotkania. Statystyki mówiły co prawda co innego - w pierwszych 20 minutach to goście oddali trzy strzały (niecelne), a gospodarze zero - ale sama gra, boisko, wskazywały już tylko na Legię. Na nim piłkarze Czerczesowa nie zawodzili. Grali agresywnie, wysoko atakowali rywali, odbierali im piłkę. Słowem, dominowali. Może nie była to miażdżąca przewaga, ale jednak zauważalna.
Bez trzech podstawowych zawodników, i do to tego trzech broniących (Duszana Kuciaka, Jakuba Rzeźniczaka, Michała Pazdana), Legia rozpoczęła mecz z Midtjylland. Czerczesow cofnął do środka defensywy reprezentanta Polski Tomasza Jodłowca, decydując się tym samym na grę tylko jednym defensywnym pomocnikiem (Stojanem Vranjesem). Mimo to wicemistrz Polski dobrze zagęszczał środek pola, wypracowywał sobie w tej strefie przewagę. Duża w tym zasługa Ondreja Dudy, który choć jest piłkarzem na wskroś ofensywnym, to w meczu z Duńczykami często cofał się do środkowej linii, gdzie starał się wspomagać Vranjesa.
Sklecona naprędce formacja defensywna, zestawiona po raz pierwszy i pewnie ostatni, nie zawodziła. Pierwsza połowa była niezła w wykonaniu legionistów. Pod ich bramką groźnie zrobiło się dopiero w 53. minucie, kiedy Arkadiusz Malarz nie złapał piłki po uderzeniu Daniela Royera. Ta wyleciała mu z rąk, pierwsi doskoczyli do niej gracze Midtjylland, ale Malarz w ostatniej chwili zdążył się podnieść i chwycić futbolówkę.
Legioniści do końca meczu próbowali atakować, ale nie grali jakoś wariacko. Dość swobodnie wymieniali sobie podania na połowie Duńczyków, ale brakowało tego ostatniego, kluczowego. Czasami też lepszego wykończenia - tak jak w akcji z 90. minuty, kiedy po dobrym zagraniu Bartosza Bereszyńskiego z kilku metrów piętką przestrzelił Nikolić.
Walka jednak była, świadomość własnych umiejętności też. Teraz potrzebna jest wiara, bo choć w czwartek legioniści przekonali się, że Duńczycy to żadni mocarze, to w Neapolu czeka ich o wiele trudniejsze zadanie. Włosi w LE nie przegrali jeszcze meczu, ich bilans bramkowy to 17-1.
26.11.2015, godzina 21:05
Bramki:Prijović (35.)Kartki:Duda, Żyro - żółtaSkład:Malarz - Bereszyński, Jodłowiec, Lewczuk, Broź - Triczkowski (82. Żyro), Vranjes, Duda, Kucharczyk - Prijović (64. Guilherme), Nikolić (90. Saganowski)
Kartki:Romer, Sparv, Poulsen - żółtaSkład:Andersen - Romer, Hansen, Sviatchenko, Novak - Poulsen - Sisto (46. Mabil), Olsson (69. Pusić), Sparv, Royer - Rasmussen (36. Onuachu)
Nenhum comentário:
Postar um comentário