W drugim niedzielnym meczu 13. kolejki Ekstraklasy prowadzony przezJana Urbana, byłego trenera warszawian, mistrz Polski - Lech Poznań wygrał na wyjeździe z wicemistrzem - Legią Warszawa 1-0 (1-0). Zwycięskiego gola na początku meczu strzelił Kasper Hämäläinen.
Lech wyszedł na prowadzenie już w 8. minucie. Maciej Gajos podał w kierunku Kaspera Hämäläinena i gdy wydawało się, że Jakub Rzeźniczak przejmie piłkę, ta przeleciała między nogami kapitana Legii, dzięki czemu Hämäläinen znalazł się w sytuacji sam na sam z Dušanem Kuciakiem i umieścił futbolówkę w bramce. W odpowiedzi z dalszej odległości uderzył Ivan Tričkovski, ale piłka poleciała obok słupka. Następnie Nemanja Nikolić zagrał z prawej strony pola karnego do Tomasza Jodłowca, a pomocnik gospodarzy bez przyjęcia oddał niecelny strzał. Kilka chwil później z daleka mocno kopnął Nikolić, lecz Jasmin Burić - choć z trudem - wybił futbolówkę. W 20. minucie z linii pola karnego ponownie uderzył Nikolić, ale piłka poleciała obok dalszego słupka. Po upływie pół godziny gry goście mogli zdobyć kolejną bramkę, jednak Kuciak świetnie interweniował po strzale Szymona Pawłowskiego. W odpowiedzi Michał Kucharczyk podał do Nikolicia, ale w sytuacji sam na sam Węgier trafił w Buricia.
W 53. minucie strzał sprzed pola karnego oddał Jodłowiec, ale golkiper gości bez problemu złapał piłkę. Dziewięć minut później Jodłowiec zacentrował w pole karne z lewej strony boiska, lecz strzał głową Guilherme był niecelny. W 71. minucie Tomasz Brzyski mocno uderzył z dalszej odległości, jednak Burić odbił piłkę. Chwilę później Guilherme podał do Nikolicia, a węgierski napastnik minął bramkarza Lecha, lecz do końca biegł za nim Tamás Kádár i ostatecznie obrońcy gości udało się wybić futbolówkę na rzut rożny. Następnie strzał głową oddał Jakub Rzeźniczak, ale Burić z trudem interweniował. W 86. minucie zza szesnastki uderzył Ondrej Duda, jednak bramkarz Lecha zdołał złapać piłkę. Kilka chwil później w polu karnym w kierunku bramki kopnął Darko Jevtić, ale Kuciak wybił futbolówkę. W doliczonym czasie gry Kucharczyk zacentrował w pole karne, a strzał głową oddał Igor Lewczuk, lecz Burić i tym razem spokojnie złapał piłkę.
25 października 2015, 18:00 - Warszawa (Stadion Wojska Polskiego)
Legia Warszawa 0-1 Lech Poznań
Kasper Hämäläinen 8
Legia: 12. Dušan Kuciak - 19. Bartosz Bereszyński (74, 99. Aleksandar Prijović), 4. Igor Lewczuk, 25. Jakub Rzeźniczak, 17. Tomasz Brzyski - 20. Ivan Tričkovski (60, 6. Guilherme), 3. Tomasz Jodłowiec (79, 37. Dominik Furman), 2. Michał Pazdan, 8. Ondrej Duda, 18. Michał Kucharczyk - 11. Nemanja Nikolić.
Lech: 1. Jasmin Burić - 21. Kebba Ceesay, 23. Paulus Arajuuri, 5. Tamás Kádár, 3. Barry Douglas - 11. Gergő Lovrencsics (65, 28. Dariusz Formella), 55. Abdul Aziz Tetteh, 7. Karol Linetty, 14. Maciej Gajos (75, 10. Darko Jevtić), 8. Szymon Pawłowski (79, 35. Marcin Kamiński) - 19. Kasper Hämäläinen.
żółte kartki: Kucharczyk - Kádár, Ceesay, Douglas, Jevtić.
sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).
widzów: 26 831.
W 53. minucie strzał sprzed pola karnego oddał Jodłowiec, ale golkiper gości bez problemu złapał piłkę. Dziewięć minut później Jodłowiec zacentrował w pole karne z lewej strony boiska, lecz strzał głową Guilherme był niecelny. W 71. minucie Tomasz Brzyski mocno uderzył z dalszej odległości, jednak Burić odbił piłkę. Chwilę później Guilherme podał do Nikolicia, a węgierski napastnik minął bramkarza Lecha, lecz do końca biegł za nim Tamás Kádár i ostatecznie obrońcy gości udało się wybić futbolówkę na rzut rożny. Następnie strzał głową oddał Jakub Rzeźniczak, ale Burić z trudem interweniował. W 86. minucie zza szesnastki uderzył Ondrej Duda, jednak bramkarz Lecha zdołał złapać piłkę. Kilka chwil później w polu karnym w kierunku bramki kopnął Darko Jevtić, ale Kuciak wybił futbolówkę. W doliczonym czasie gry Kucharczyk zacentrował w pole karne, a strzał głową oddał Igor Lewczuk, lecz Burić i tym razem spokojnie złapał piłkę.
25 października 2015, 18:00 - Warszawa (Stadion Wojska Polskiego)
Legia Warszawa 0-1 Lech Poznań
Kasper Hämäläinen 8
Legia: 12. Dušan Kuciak - 19. Bartosz Bereszyński (74, 99. Aleksandar Prijović), 4. Igor Lewczuk, 25. Jakub Rzeźniczak, 17. Tomasz Brzyski - 20. Ivan Tričkovski (60, 6. Guilherme), 3. Tomasz Jodłowiec (79, 37. Dominik Furman), 2. Michał Pazdan, 8. Ondrej Duda, 18. Michał Kucharczyk - 11. Nemanja Nikolić.
Lech: 1. Jasmin Burić - 21. Kebba Ceesay, 23. Paulus Arajuuri, 5. Tamás Kádár, 3. Barry Douglas - 11. Gergő Lovrencsics (65, 28. Dariusz Formella), 55. Abdul Aziz Tetteh, 7. Karol Linetty, 14. Maciej Gajos (75, 10. Darko Jevtić), 8. Szymon Pawłowski (79, 35. Marcin Kamiński) - 19. Kasper Hämäläinen.
żółte kartki: Kucharczyk - Kádár, Ceesay, Douglas, Jevtić.
sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń).
widzów: 26 831.
Legia Warszawa - Lech Poznań. Co pokazywały ręce piłkarzy?
Najpierw pomagały we wzajemnej komunikacji, podpowiadały. Pod koniec służyły do podpierania się pod boki. Ale gdyby nie one, zawodnicy często nie wiedzieliby, gdzie podbiec i jak biegać. Hit ekstraklasy nie był porywającym pojedynkiem, ale w napięciu trzymał do końca. Również dzięki decyzjom taktycznym.
Gdy Stanisław Czerczesow na kwadrans przed końcem spotkania pokazał trzy palce, miał być to gest, który odmieni grę Legii. Gospodarze mieli przejść na ustawienie z trzema obrońcami, więcej piłkarzy przenosili do ataku, by tam swobodniej operować piłką. I o ile sami defensorzy przeszli, to reszta piłkarzy nie wiedziała dokładnie, gdzie ma biegać. Dlatego Michał Kucharczyk musiał podbiec do trenera, by dowiedzieć się, o co dokładnie Rosjaninowi chodzi. Chwilę później trzy palce wzniósł Marcin Kamiński, wprowadzony w końcówce na boisko przez Jana Urbana. I Lech również zmienił ustawienie. I również dzięki temu doniósł jednobramkowe prowadzenie do końca.
Zaczęło się od wskazywania. Michał Pazdan pokazywał Michałowi Kucharczykowi i OndrejowiDudzie kogo powinni kryć, żeby podbiegali jak najwyżej przy pressingu. Z drugiej strony Kasper Hamalainen to samo robił z Maciejem Gajosem i Gergo Lovrencsicsem, ale raczej zaciągał im lejce, nakazywał większą defensywę. Lech miał być ustawiony tak, by żadna piłka nie przedostawała się w miejsce, z którego można dograć piłkę do Nemanji Nikolicia.
REKLAMA
Dudzie kogo powinni kryć, żeby podbiegali jak najwyżej przy pressingu. Z drugiej strony Kasper Hamalainen to samo robił z Maciejem Gajosem i Gergo Lovrencsicsem, ale raczej zaciągał im lejce, nakazywał większą defensywę. Lech miał być ustawiony tak, by żadna piłka nie przedostawała się w miejsce, z którego można dograć piłkę do Nemanji Nikolicia.
Na samym początku piłka co rusz zmieniała właściciela - raz atakował Lech, raz Legia. Ale podział ról też był jasny. Wyjaśniały to gesty trenerów. Czerczesow machał ręką w stronę bramki Lecha, Jan Urban przybliżał dłonie jak gdyby grał na akordeonie. Pierwszy nawoływał do jeszcze wyższego pressingu, drugi do grania bliżej siebie, większej koncentracji w obronie.
Dużo było też nawoływania do podkręcania intensywności. Zaczął Szymon Pawłowski, gdy tuż po rozpoczęciu spotkania został sfaulowany z lewej strony. Lech, wiadomo, przyjechał do Warszawy przede wszystkim się bronić. Ale już od początku zobaczył, że jest szansa, by z Legią wygrać. Nieustannego zwiększenia tempa chciał też Czerczesow, raz po raz, a zwłaszcza gry gospodarzy rozgrywali atak pozycyjny, machał rękoma.
Urban był bardziej wyważony i chyba bardziej zadowolony z wypełniania przez lechitów obowiązków. Tylko pokazywał piłkarzom, gdzie powinni podbiec i kogo przycisnąć. Co jakiś czas przypominał, żeby wszyscy byli blisko siebie. Czasem z ławki podnosił się też jego asystent Kibu Vicuna, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry, który przypominał, żeby rzuty wolne bronić jak najwyżej. W polu karnym Lecha królował zaś Jasmin Burić. Odpychał, motywował, w ostateczności sam bronił strzały legionistów. To jego ręce utrzymywały poznaniaków w tym meczu.
Z czasem tego pokazywania, odpychania i machania było coraz mniej. Po pierwsze dlatego, że już każdy wiedział, co miał robić, a po drugie dlatego, ze nie było już po co tracić sił. Dla piłkarzy było to męczące spotkanie i fizycznie, i psychicznie. W pewnym momencie asekuracja przestała mieć ogromne znaczenie, mecz się otworzył, okazje pojawiły się z obydwu stron. I zaczęły się zmiany. Aż w końcu Czerczesow wzniósł trzy palce. I znowu spotkanie się zamknęło.
Dużo było też nawoływania do podkręcania intensywności. Zaczął Szymon Pawłowski, gdy tuż po rozpoczęciu spotkania został sfaulowany z lewej strony. Lech, wiadomo, przyjechał do Warszawy przede wszystkim się bronić. Ale już od początku zobaczył, że jest szansa, by z Legią wygrać. Nieustannego zwiększenia tempa chciał też Czerczesow, raz po raz, a zwłaszcza gry gospodarzy rozgrywali atak pozycyjny, machał rękoma.
Urban był bardziej wyważony i chyba bardziej zadowolony z wypełniania przez lechitów obowiązków. Tylko pokazywał piłkarzom, gdzie powinni podbiec i kogo przycisnąć. Co jakiś czas przypominał, żeby wszyscy byli blisko siebie. Czasem z ławki podnosił się też jego asystent Kibu Vicuna, zwłaszcza przy stałych fragmentach gry, który przypominał, żeby rzuty wolne bronić jak najwyżej. W polu karnym Lecha królował zaś Jasmin Burić. Odpychał, motywował, w ostateczności sam bronił strzały legionistów. To jego ręce utrzymywały poznaniaków w tym meczu.
Z czasem tego pokazywania, odpychania i machania było coraz mniej. Po pierwsze dlatego, że już każdy wiedział, co miał robić, a po drugie dlatego, ze nie było już po co tracić sił. Dla piłkarzy było to męczące spotkanie i fizycznie, i psychicznie. W pewnym momencie asekuracja przestała mieć ogromne znaczenie, mecz się otworzył, okazje pojawiły się z obydwu stron. I zaczęły się zmiany. Aż w końcu Czerczesow wzniósł trzy palce. I znowu spotkanie się zamknęło.
Nenhum comentário:
Postar um comentário