Trener Czesław Michniewicz twierdzi, że pomocnik Cracovii ma talent na miarę reprezentacji Polski. Tyle że Marcin Budziński chyba sam nie jest co do tego przekonany.
Michniewicz przed laty wprowadził Budzińskiego do ekstraklasy i przekonuje, że do dziś śledzi jego grę. - Debiutował u mnie w Arce, kiedy miał 18 lat. Podobało mi się, że mimo młodego wieku jest dojrzały, podejmuje mądre wybory. Był co prawda trochę zamknięty, w szatni jakby przytłumiony, ale na boisku nie było tego widać - opowiada trener.
Kłopot w tym, że na boisku Budziński jest kapryśny jak mało kto. Świetnym zagraniem potrafi zaśmiać się rywalowi w twarz, by zaraz zgasnąć. Zdarza się za to, że wyróżnia się poza boiskiem, szczególnie opowiadając o własnych umiejętnościach. Kiedy po słabym meczu dostał pytanie o pozytywy, rzucił, że gorzej być już nie może. A po udanych występach potrafił poprawiać dziennikarzy i przekonywać, że wcale tak dobrze nie zagrał. Niedawno przypomnieliśmy mu jego asystę z Legią Warszawa, nad którą rozpływali się eksperci. Stwierdził, że w zasadzie nie ma się czym zachwycać.
Budziński nie pasuje do stereotypu piłkarza. Skończył szkołę muzyczną, tworzy muzykę, kręci teżfilmy (jeden z nich można zobaczyć TUTAJ). - Zastanawiam się, gdzie leży jego problem. Jest wrażliwy, wiele przeszedł. Walka z chorobą też chyba zostawiła ślad na jego psychice [Budziński wygrał z nowotworem - przyp. red.]. W ogóle artyści mają chyba inną wrażliwość. Szatnia to specyficzne miejsce i tam trzeba być trochę chamem, w dobrym tego słowa znaczeniu. To znaczy przepychać się łokciami. Kiedy jednak Marcinowi nie wyjdzie coś na boisku, jakby zamykał się w sobie - mówi Michniewicz.
Budziński pytany o samokrytycyzm wzrusza ramionami. - Od małego taki byłem i ta cecha mi nie przeszkadza. Po prostu nie lubię przegrywać. Kiedy w młodości coś nie wychodziło, płakałem, rzucałem butami... To mi zostało - opowiadał niedawno w rozmowie z krakow.sport.pl (całośćTUTAJ).
Michniewicz przekonuje, że Budziński mimo wszystko mógłby walczyć o miejsce w reprezentacji Polski. - Tym bardziej że nie mamy wielu kreatywnych zawodników. Marcin jest tylko piętro niżej od np. Grzegorza Krychowiaka. Adam Nawałka mieszka w Krakowie i nie mam wątpliwości, że sztab kadry mu się przygląda. Czasami powołanie otrzymane na wyrost może pozytywnie wpłynąć na zawodnika, a Marcin potrzebuje pozytywnego bodźca. Nie mówię, by go zagłaskać, ale takie są dziś czasy. Piłkarze są dziś zrobieni z miękkiej gliny. Kiedyś inaczej to wyglądało: nikt nikogo nie niańczył. W szatni była męska fala, jak w wojsku. Dziś zawodnicy stają się choć trochę rozpoznawalni i nie zawsze sobie z tym radzą - twierdzi były trener m.in. Podbeskidzia.
WYNIKI
Nenhum comentário:
Postar um comentário